Było chwileczkę luzu… a dokładnie 4 dni – no to może Karkonosze? No i poniosło w Alpy!
Na szczęście nie sam, bo z Adamem! 🙂
Wyjazd, po pracy, udało się koło 15-ej. Gdzieś w środku Austrii dotarliśmy na sympatyczny kemping Rosskogler . Po wyśmienitym śniadaniu, bocznymi drogami z fajnymi zakrętami, potem już niestety trochę autostrad – kierunek Bormio. Po nocnej przeprawie przez Passo Stelvio udało się dotrzeć na miejsce.
Hotel Ambasador, biesiada dzięki Lori (szefowa hotelu) i jej gościnności względem wszystkich obecnych. Poranna włoska kawa nastroiła nas bardzo pozytywnie. Powrót na Passo Stelvio – było niewiarygodnie tłoczno!
Potem… Davos, Liechtenstein… i dla ochłody emocji, jezioro Bodeńskie 🙂
Na noc zatrzymaliśmy się pod Monachium, nad jeziorem Ammersee (Campingplatz Penker – Jäschock, Imming am Ammersee) – nie polecam, jedyne co było fajne na tym kempingu, to pomost.
Rano, Adam poleciał przelotowo, a ja bocznymi do PL.
Ależ to był mega tur! 🙂
Galeria w przygotowaniu, przepraszam, mało czasu…